Cena metra kwadratowego mieszkań w większości miast w Polsce dawno przekroczyła już 10 tys. zł. Przykładowo w Warszawie średnia cena ofertowa w marcu 2024 r. wyniosła 17 500 zł za metr kwadratowy. Jeszcze więcej, bo aż 22 822 zł trzeba zapłacić za metr kwadratowy kawalerki. W innych miastach jest co prawda taniej, ale tylko w Bydgoszczy cena jest niższa niż 10 000 zł (średnia cena ofertowa wynosi 9 845 zł). To jak od stycznia do marca 2024 r. zmieniały się średnie ceny ofertowe, pokazuje tabela.
Gdzie są najtańsze mieszkania? Jeżeli wziąć pod uwagę średnią cenę ofertową, to można powiedzieć, że w Bydgoszczy. Jednak odpowiedź na pytanie, ile kosztuje mieszkanie w 2024 roku, nie jest aż tak prosta. Cena zależy nie tylko od liczby pokoi, ale także metrażu czy lokalizacji.
Przeczytaj też: Podsumowanie rynku nieruchomości 2023
Gdzie w Polsce kupimy najtańsze mieszkania?
Pisząc „najtańsze mieszkania”, mamy na myśli takie, które kosztują poniżej 10 000 zł za metr kwadratowy. W dużych miastach, takich jak Warszawa czy Kraków, takich mieszkań jest bardzo mało i jak podkreśla Marek Wielgo, ekspert portalu RynekPierwotny.pl, są to raczej duże metraże.
Nie znaczy to jednak, że w innych miastach w Polsce nie można znaleźć takich nieruchomości. Jest to – jak zauważa Marek Wielgo – jeszcze możliwe.
W którym mieście w Polsce są najtańsze mieszkania?
W Gorzowie Wielkopolskim, Opolu i Zielonej Górze, według danych BigData.RynekPierwotny.pl, można znaleźć mieszkania z ceną poniżej 10 tys. zł za metr kwadratowy. Co ciekawe, w dwóch z tych trzech miast zarówno w marcu 2023 r., jak i w marcu tego roku, 100 proc. dostępnych mieszkań można kupić za mniej niż 10 tys. zł za m kw. Z kolei w Opolu, ich odsetek w ciągu roku wzrósł o 3 pp. (z 97% do 100%).
Na drugim biegunie są duże miasta, w których odsetek tak tanich nieruchomości jest o wiele niższy. W Krakowie i Warszawie jest to zaledwie 1 mieszkanie na 100.
- Niestety, rosnące ceny działek i koszty budowy powodują, że we wszystkich największych miastach poprzeczka cenowa nieubłaganie idzie w górę. Np. w stolicy jeszcze rok temu w ofercie deweloperów dostępnych było niemal 1,3 tys. mieszkań z ceną do 10 tys. zł za m kw. Obecnie jest ich już tylko około 130, a ich udział w ofercie skurczył się z 14% do 1% – tak sytuację na rynku tanich mieszkań komentuje Marek Wielgo.
Ekspert portalu RynekPierwotny.pl zauważa też, że mieszkania drożeją w miastach, gdzie odsetek lokali kosztujących mniej niż 10 tys. zł za metr kwadratowy jest największy – w Gorzowie Wielkopolskim, Opolu i Zielonej Górze mieszkania również drożeją, ale w niższych przedziałach cenowych. Np. w Gorzowie Wielkopolskim liczba mieszkań z ujawnioną ceną do 7 tys. zł za m kw. zmniejszyła się w ciągu roku ze 160 do 72, ale w przedziale między 7 tys. i 8 tys. zł za metr odnotowaliśmy wzrost z 15 do 111 lokali.
Podobnie wygląda sytuacja na rynku wtórnym. Tam także działa reguła: im większe miasto, tym droższe mieszkania. Z danych Otodom Analytics wynika, że w lutym 2024 najtańsze mieszkania na rynku wtórnym można było znaleźć w Bytomiu (4 496 zł za m kw.) i w Wałbrzychu (4 707 zł za m kw.). W Białymstoku cena wynosiła 9 943 zł/m kw., we Wrocławiu – 13 254 zł/m kw., a w Warszawie już 18 240 zł za metr kwadratowy.
Najprawdopodobniej w drugiej połowie roku wystartuje program Mieszkanie #naStart. Czy jego wprowadzenie przełoży się na wzrost cen mieszkań? Eksperci są zdania, że nie unikniemy wyższych cen, ale podwyżki nie powinny być tak dotkliwe jak w przypadku Bezpiecznego kredytu 2%.
Bartosz Turek, główny analityk HREIT spodziewa się wzrostu cen w przedziale od 1 do 3%. Zdaniem eksperta wpłynie na to inna konstrukcja tego programu: limit liczby nowych kredytów z dopłatą ustalono na około 15 tysięcy sztuk kwartalnie. Nowy program ma ponadto działać ponad 3 lata z możliwością przedłużenia. Dla porównania w przypadku „Bezpiecznego Kredytu 2%” po zaledwie 2 kwartałach jego działania udzielonych może zostać finalnie nawet 80-100 tysięcy preferencyjnych kredytów mieszkaniowych. Jak łatwo policzyć, teraz ma być ich około 3 razy mniej. Do tego popyt powinien być mniej „szarpany”, bo nawet jeśli w danym kwartale limit preferencyjnych długów się wyczerpie, to z początkiem nowego kwartału ruszać będzie kolejny nabór.
0 Komentarze